Moja walka z wręcz otyłością rozpoczęła się latem 2014 roku. Któregoś dnia postanowiłam wybrać się na przejażdżkę rowerową i tak się stało, że praktycznie codziennie ruszałam na rowerową wyprawę. Później rozpoczęłam walkę z kilogramami skacząc przed telewizorem, monitorem z Chodakowską, Gacką, Szostak i innymi. Oczywiście ograniczyłam ilość spożywanego jedzenia, bo pochłaniałam zdecydowanie za duże porcje, które na dodatek w większości były przykrywane sporą ilością majonezu.
Aktualnie rower jest moją nieodłączną częścią ćwiczeń, a do tego kupiłam sztangę 26kg, hantle i powoli dokładam kilogramy. Zapewne chcielibyście widzieć jaki jest efekt wizualny, ponieważ - 17kg nie spada ot tak. Okej, obiecałam, więc załączam!
Na zdjęciu po lewej stronie waga około 80-82kg, natomiast na kolejnych jest to waga około 68kg.
Najaktualniejsze zdjęcie zrobiłam kilka dni temu. Niestety zdaję sobie sprawę, że nie są to zdjęcia, które ukazują mnie w tej samej pozycji, w tym samym miejscu, w tych samych ciuchach, bo za późno wpadłam na pomysł, żeby udokumentować swoją przemianę.
Na pierwszym zdjęciu byłam już po zrzuceniu kilku kilogramów. Mogłam na nim ważyć około 80kg, natomiast na drugim zdjęciu, czyli aktualnie ważę 67,7kg. Były wzloty i upadki, półroczny zastój spowodowany przerwą w ćwiczeniach, jednak zmotywowałam się po raz kolejny i tak trwam w tym do dzisiejszego dnia.
Co się zmieniło po utracie kilogramów? Sporo. Cera stała się zdecydowanie ładniejsza. Uważam na to co jem. Zauważyłam, że po spożyciu słodyczy, automatycznie na twarzy pojawiają się niechciane wypryski. W związku z tym unikam słodyczy. Jestem pewniejsza siebie, nie ukrywam się w cieniu, czuję się zdecydowanie lepiej, bez dwóch zdań! Co najlepsze, nie zamierzam spoczywać na laurach!
Pozdrawiam!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz